Gra z Rio na PS2 – wrażenia
Dodane dnia 09.02.2010, przez: monstrol | komentarze [0]
W poprzedniej notce o Rio zarzekałem się, że w żadną z jej gier nie zagram. No cóż – kłamałem.
Rio 6 to gra przeznaczona na rynek japoński, toteż spodziewałem się, że będzie dziwna. Poświęciłem jej około godzinę czasu życia i powiem szczerze, że cieszę się, iż nie mam skośnych oczu.
Znacie jednorękiego bandytę? To gameplay opiera się tutaj o coś podobnego, z tym, że ograniczono tutaj losowość. Po prawej stronie ekranu mamy aktualny znaczek pod każdym z trzech pól losujących, i jeżeli mamy dostatecznie dobry refleks, wylosujemy to, czego chcemy. W praktyce to jest mało możliwe. Ponad to wskazania na aktualne pola są nieczytelne i szybko zaczynają od nich boleć oczy.
Jeżeli powodzi Ci się w grze, zostajesz nagrodzony scenkami wyświetlanymi na ekranie u góry automatu. Gra toczy się wokół kilkudziesięciu postaci. Zauważyłem kilka niezmiernie podobnych do postaci Dead Or Alive. Tifany jest niezmiernie podobna do Tiny, ponad to mamy dziewczynę podobną do Heleny i Ayane. Oczywiście wszystkie dysponują niezmiernie okazałymi gruczołami mlecznymi. Ponad to wśród postaci jest jakiś murzyn, no i obowiązkowo, jakieś małe dziewczynki w mundurkach szkolnych.
Kiedy zobaczyłem Rio z wielką strzykawą, wbijającą ją w tyłek jakiegoś murzyna, wiedziałem już, że tej gry nawet poza Japonią Tecmo pewnie wydać nie mogło.
Ogólnie gra jest durna dla mnie, jak i pewnie durna byłaby dla każdego europejczyka. W tej grze nie chodzi o gameplay, chodzi o beznadziejne scenki (wykonane ładnie!). Chodzi pewnikiem też o galerię zdjęć, bo to jedna z dwóch opcji w menu głównym. Galeria liczy sobie miejsce na 90 fotek. Te ostatnie prezentują Rio z piłką plażową. I wszystko jasne.
Komentarze:W poprzedniej notce o Rio zarzekałem się, że w żadną z jej gier nie zagram. No cóż – kłamałem.
Rio 6 to gra przeznaczona na rynek japoński, toteż spodziewałem się, że będzie dziwna. Poświęciłem jej około godzinę czasu życia i powiem szczerze, że cieszę się, iż nie mam skośnych oczu.
Znacie jednorękiego bandytę? To gameplay opiera się tutaj o coś podobnego, z tym, że ograniczono tutaj losowość. Po prawej stronie ekranu mamy aktualny znaczek pod każdym z trzech pól losujących, i jeżeli mamy dostatecznie dobry refleks, wylosujemy to, czego chcemy. W praktyce to jest mało możliwe. Ponad to wskazania na aktualne pola są nieczytelne i szybko zaczynają od nich boleć oczy.
Jeżeli powodzi Ci się w grze, zostajesz nagrodzony scenkami wyświetlanymi na ekranie u góry automatu. Gra toczy się wokół kilkudziesięciu postaci. Zauważyłem kilka niezmiernie podobnych do postaci Dead Or Alive. Tifany jest niezmiernie podobna do Tiny, ponad to mamy dziewczynę podobną do Heleny i Ayane. Oczywiście wszystkie dysponują niezmiernie okazałymi gruczołami mlecznymi. Ponad to wśród postaci jest jakiś murzyn, no i obowiązkowo, jakieś małe dziewczynki w mundurkach szkolnych.
Kiedy zobaczyłem Rio z wielką strzykawą, wbijającą ją w tyłek jakiegoś murzyna, wiedziałem już, że tej gry nawet poza Japonią Tecmo pewnie wydać nie mogło.
Ogólnie gra jest durna dla mnie, jak i pewnie durna byłaby dla każdego europejczyka. W tej grze nie chodzi o gameplay, chodzi o beznadziejne scenki (wykonane ładnie!). Chodzi pewnikiem też o galerię zdjęć, bo to jedna z dwóch opcji w menu głównym. Galeria liczy sobie miejsce na 90 fotek. Te ostatnie prezentują Rio z piłką plażową. I wszystko jasne.
Komentowanie wyłączone. Zapraszamy na forum Dead or Alive.